Paryż 05-07.10.2018

Paryż 05-07.10.2018

Wyjazd do Paryża był planowany od dłuższego czasu, ale  z różnych powodów był ciągle przekładany. Dopiero gdzieś na początku 2018 pojawiła się w celu podróżniczym na ten właśnie rok.  Ot taki mały zapis na tablicy z celami i małym piktogramem wieży.

Ten mały zapis świdrował mi dziurę w głowie, za każdym razem gdy go widziałem. Patrząc na realia życia codziennego skreśliłem go, jako mało realny cel na ten rok. Wakacje minęły, nie powiem były dość krótkie jak to bywa u większości z nas.

We wrześniu na wystawie biura podróży zobaczyłem ofertę City Break. Wyjazd weekendowy do jakiejś stolicy w Europie. Pomyślałem, że to świetna sprawa. W domu sprawdziliśmy oferty i okazało się, że najbliższe terminy to 2019!

No nie, człowiek z lenistwa ma sobie odpuścić?! Przecież biuro podróży to nie wyrocznia. Człowiek jednak coś już podróżował i dał sobie radę. Sprawdziłem ceny biletów lotniczych i padło na Paryż.

Długo nie zastanawialiśmy się i kupiłem bilety.  Kupno biletu to dobry motywator, bo po ich nabyciu reszta sama się układa – “Chcesz wyruszy w podróż, kup bilet”.  Kolejną rzeczą, którą kupiłem był nocleg. Jeżeli chodzi o Paryż to wiedziałem, że najpierw trzeba sprawdzić, która dzielnica jest bezpieczna. Padło na 14, z której do większości atrakcji można dojść w 50 minut.

Kolejna sprawa to bilety tzn wejściówki. Wyszliśmy  z założenia, że do większości atrakcji będą długie kolejki i bilety trzeba kupić zawczasu. W internecie znalazłem stronę https://www.getyourguide.com/, która miała wiele pozytywnych opini. Dzięki niej kupiłem wejścia do interesujących nas atrakcji, o tym później, dostałem elektroniczne bilety i gotowe.

Wyglądało, że wszystko udało się „spiąć” jednego wieczoru i to do miejsca które jest ponad tysiąc kilometrów od Warszawy – niesamowite.

Niestety, na drugi dzień okazało się, że samolot jest z Modlina i ląduję nie w Paryżu a w miejscowości koło Paryża.

Zrobiłem rozeznanie i okazało się, że z owej miejscowości do Paryża jest bus, około 70 minut. Bilety można kupić on-line i wychodzi taniej niż na miejscu. Oczywiście kupiłem od razu w obie strony dla dwóch osób.

Ostatnią rzeczą było zarezerwowanie parkingu pod Modlinem z dojazdem, również on-line.

Jesteśmy gotowi.

Day 1

Nadszedł ten dzień. Ustaliłem, że dojazd zajmie 40 minut plus 2h na odprawę co daje prawie 3h czekania na lotnisko.

Na trasie do Modlina nie było problemów. Wiedziałem też gdzie jest parking. Na miejscu wystarczyło podać numer tablic by dostać miejsce w busie na lotnisku i miejsce gdzie zaparkować. Pan z biura dał mi żółtą kartkę z telefonem do nich w celu kontaktu jak będziemy wracać. Mam jej nie zgubić bo będą problem z wydaniem samochodu;)

Na lotnisko jedziemy, całe 5 minut. Nigdy nie widziałem Modlina. W zasadzie to nic imponującego, ot taki długi barak. Kierowca tłumaczy, że to byłe lotnisko wojskowe. Co wyjaśnia wszystko.

Dziękujemy i wchodzimy do środka. Przejście przez bramki zajmuje kilka minut. Odprawiłem nas on-line, więc od razu możemy przejść.  

Lotnisko jest tak małe, że od razu wiadomo którędy będziemy wchodzić, więc idziemy na kawę.

Ok, mamy chwilę więc powiem, że pierwszy raz korzystamy z linii Ryanair. Oczywiście są to tanie linie lotnicze, które zdążyły zmienić zasady przewożenia bagażu w międzyczasie, więc dla świętego spokoju dokupiłem opcję by siedzieć obok siebie. Kilka dni później dokupiłem pierwszeństwo wejścia do samolotu i dodatkowy bagaż. Powiem szczerze, że Ryanair ma świetnie zaprojektowaną stronę, gdzie po prostu wszystko chce się kupić by z budżetowego biletu zrobił się premium. Więc ceny biletów można obniżyć.

Jedyna rzeczą, która gdzieś z tyłu głowy drążyła moją nipewność był strajk pilotów Rayanera, która odbył się dwa tygodnie wcześniej. Nie dotyczyło to polski ale zawsze niepewność pozostaje.

Lot był przyjemny, żona podziwiała krajobraz za oknem a ja próbowałem się przespać. Niestety nie ma już darmowych poczęstunków i nawet woda kosztuje. Widziałem jak polacy poradzili sobie z tym i po prostu pili cytrynówkę 🙂  Całe szczęście oklaski po udanym lądowaniu to już rzadkość.

Beauvais Airport to bliźniacze lotnisko Modlina, tzn również jest małe i również kawałek drogi za miastem.  Do Paryż najłatwiej dostać się busem. Bilety można kupić na parkingu lub też on-line, dzięki czemu wychodzi 10 euro taniej na bilecie.  Nie czekamy długo w kolejce do busa. Jedyne co budzi moje zaniepokojenie to ochrona lotniska tzn czterech żołnierzy z karabinami maszynowymi. Wszyscy trzymają ręce blisko spustu. Niestety dla zachodniej europy to już standard.

Jest piątek koło drugiej, do centrum jedziemy jakieś 75 minut. Całe szczęście nie ma jakiś wielkich korków.

Lądujemy na specjalnym parkingu dla busów i mamy 50 minut na piechotę do Łuku Triumfalnego.  Jest bardzo ciepło około 28 stopni. Nie widzę efektu łał. Zabudowanie przypomina Warszawską Pragę. Natomiast jest bardzo dużo motocykli i skuterów. Idziemy Avenue de la Grande-Armée i mijamy trzy albo cztery sklepy z motocyklami.

Druga rzecz która rzuca się w oczy to kawiarenki i ludzie, którzy siedzą na zewnątrz i przeważniej nie twarzami do siebie a głównie w stronę ulicy tak by widzieć co się na niej dzieje.  

Po drodze zachodzimy do piekarni. Oczywiście bułka francuska i Makaroniki. Jeżeli chodzi o pieczywa, to tu jakoś lepiej mi smakują – są bardziej chrupki. Natomiast Makaroniki za którymi w polsce nie przepadam, tu smakują wybornie bo rozpływają się, a u nas to przeważnie smakuje jak beza.

Idziemy dalej do Łuku Triumfalnego, który robi wrażenie. To największy wybudowany łuk, ku czci poległych w wojnach rewolucyjnych i napoleońskich. Po środku płonie znicz tzn wieczny ogień ku pamięci.

Jeżeli spojrzymy dalej to widzimy Pola Elizejskie i Luwru. My jednak skręcamy w prawo i idziemy koło Grand Palais. To budynek ze szklanym dachem, otwarty na wystawę expo po czym zamknięty na kolejne jedenaście lat by go dokończyć.  Nasza zmiana wynika z tego, że musimy iść pod Wieżę Eiffla skąd odpływa nasz statek wycieczkowy.

Kolejny raz dzięki e-biletom nie musimy czekać w kolejkach. Na pokładzie można połączyć się z okrętowym wifi by odsłuchać po polsku opowieści o mieście. Dopiero tu dostrzegam ogrom i piękno miasta, który ciągnie się wzdłuż rzeki i widać, że ludzie lubią przebywać nad jej brzegami.  Często ktoś nam macha popijając wino z butelki. Jak dla mnie, każdy powinien zaczynać zwiedzanie od takiego rejsu.

Tak jak w Amsterdamie, także i tu można spotkać barki przerobione na domy mieszkalne lub restauracje.  A cała architektura, z kilkoma wyjątkami jest utrzymana w tym samym klimacie.

Po rejsie idziemy przez Park Champ de Mars, gdzie spotykamy jeszcze więcej ludzi z winem i przekąskami. Wokół których biegają dzieci, których jest tu całkiem sporo.

My kierujemy się dalej do Tour Montparnasse, która jest jedynym takim wysokim wieżowcem w Paryżu. Miało być ich 14 ale wybudowano tylko jeden i w wyniku protestów zakazano budowy w Paryżu budynków wyższych niż siódme piętro. Natomiast wieżowiec jest nazywany środkowym palcem Paryża – pewnie że zupełnie nie pasuje do całej reszty tego miasta.

Nieopodal tego wieżowca nasza wędrówka się kończy, ale jeszcze zanim to nastąpi to kupujemy wino, bułki a później odwiedzamy jeszcze restaurację koło naszego hotelu. To był naprawdę długi dzień a trzeba przyznać, że francuska kuchnia jest bardzo dobra.

Day 2

Drugi dzień zaczynamy od jazdy komunikacją miejską, która nie różni się od tej warszawskiej. Te same bilety tzn kartoniki i te same autobusy. Różnica taka, że większość ludzi wsiada przy kierowcy bo tam jest kasownik do kart miejskich. Czemu jedziemy komunikacją? Okazało się, że niedaleko naszego hotelu jest przystanek z którego odjeżdża autobus, który zabiera nas prosto pod Luwr.

Pod Luwrem jest oczywiście kolejka, którą udaje nam się ominąć dzięki kupieniu wcześniej biletów. Warto pamiętać, że Luwr ma swoją aplikację z przewodnikiem, nawet po polsku. Więc kupcie ją wcześniej i nie zapomnijcie o słuchawkach. Oczywiście, możecie wypożyczyć przewodnik audio w Luwrze. Niestety tu też jest kolejka.

My ruszamy do Mona Lisy, do której jest specjalnie wyznaczona trasa. Oczywiście Luwr jest ogromny i dojście do tego obrazu trochę nam zajmuje. Przy okazji widzimy obraz Wolność wiodąca lud na barykady. Jak większość obrazów w muzeum i ten obraz, to wyobrażenie malarza. Tak to ten obraz kobiety, która porwała lud przeciwko władzy. Większość obrazów przedstawia sceny zmyślone, przerysowane, widziane czyimś okiem i często przerysowane. Jednym słowem propaganda od zawsze. Obrazy są wielkie i robią wrażenie, jednak ogrom tego muzeum jest przytłaczający. Zwiedzamy wystawę poświęconą Egiptowi, która często jest niedostępna oraz widzimy ją Monę, która jest malutkim obrazem, za potrójną warstwą szyb i barierką. Wszyscy chcą zrobić sobie z nią selfi.

W końcu kończą nam się siły i okazuje się, że wyjście zajmuje sporo czasu a w dodatku gubimy się kilka razy.

Na samym wyjściu są sklepy. Tak w Luwrze jest małe centrum handlowe, która mnie zdziwiło, jest nawer sklep Apple’a i Armani 😉

Wychodzimy i idziemy w kierunku wieży Eiffla. To ostatnia  z wykupionych atrakcji. Sama wieża otoczona jest szklanym murem i trzeba przejść przez dwie kontrole by dostać się na górę.

Tu zapomnijcie by wybrać się bez biletów. Jest długa kolejka do kas, które w ogóle nie sprzedają biletów bo zostały wykupione on-line. My czekamy godzinę by dostać się na górę. Tzn na drugi taras na trzeci nawet nie próbujemy.

Widok jest obłędny, dopiero tu widać jak płaski jest Paryż. Dzięki temu łatwo się zorientować w położeniu.

Oczywiście jak wszystko francuzi, nie lubi wieży, która została wybudowana z okazji expo. Jednak z czasem zaczęła napędzać tylu turystów, że została. Mimo, że wieża nosi nazwę Eiffla, to nie on jest inżynierem. Prawa do projektu zostały tylko przez niego wykupione.

Schodzimy na poziom pierwszy a później na dół. Nie chce się nam czekać na windy a przechadzka nie jest taka męcząca.

Zostało jeszcze trochę czasu więc wyruszamy do Notre Dame, która została wybudowana wyspa. To tak naprawdę jest centrum Paryża, bo właśnie stąd rozrósł się na inne obszary.

Katedra jest ogromna, po wejściu do środka widać ślady z czasów rewolucji, gdy próbowano ją spalić a ołtarz jest tak daleko, że rozmywa się – chyba czas na okulary.

Na lewym brzegu Sekwany, stoją tyłem do katedry, znajdują się małe uliczki z mnóstwem małych kawiarni. Tłok jest spory a właściciele nawołują do swoich restauracji.

My alejkami zmierzamy do hotelu.

Day 3

Ostatniego dnia wyruszamy do Sacre Coeur na wzgórzu Montmartre, z którego rozciąga się przepiękny widok na Paryż. Niestety pada, więc widok jest ładny, ale pocztówki z niego nie będzie. Bazylika jest dość ciekawa, a została wybudowana przez dwóch przemysłowców, którzy w podzięce, że Paryż przetrwał walki rewolucyjne, postanowli wybudwoać tą bazylikę. Wzgórze Montmartre to zamożna dzielnica, kiedyś skupisko malarzy. Czemu? Były to obrzeża miasta, prawie oddzielne miasto. Tanie w życiu i mało bezpieczne, ale tanie. Co było kluczowe dla początkujących malarzy.

Na tym że wzgórze, w przeszłości znajdowały się również młyny wietrzne, które były kluczowe przy produkcji mąki. Wietrzny młyn to również ikona innej atrakcji czyli Moulin Rouge. Kabaret dla 18+ do którego wstęp obecnie tyle kosztuje, że może w przyszłości uda nam się to miejsce jeszcze odwiedzić.

Spacerem w deszczu, powolnym krokiem żegnamy się z Paryżem. Dawno się tyle nie nachodziłem, bolą mnie stopy. Czas odpocząć ale było warto. To miasto ma jeszcze kilka, rzeczy które chętnie bym odwiedził, więc mimo iż to koniec to nie mogę się doczekać kolejnej wizyty.

Całkowity koszt: 5264 zł

Prześlij komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *